poniedziałek, 21 lipca 2014

W taki dzień...

Bywają takie dni, jak dzisiejszy, że niepotrzebnie zadaję sobie pytanie: dlaczego tak bardzo nie chce mi się wstać?

Jest pytanie, jest odpowiedź.
Nie lubię wstawać, bo nie mam do czego. Wszystko - oprócz córki - poszło w moim życiu nie tak.
Te szalone chwile z moim dzieckiem, zamiast być lekiem na całe zło, jeszcze bardziej uświadamiają mi, jak ubogie jest moje życie, skoro tak niewiele mogę jej dać.
Zasługuje na wszystko co najlepsze, na wspaniałe wakacje, rozwijanie jej mnóstwa talentów i wspaniałe spędzanie wolnego czasu.

Najbardziej brakuje mi ludzi.
Od zwykłych znajomych, do których można od czasu do czasu wpaść, wybrać się z nimi do kina, lub po prostu pogadać przez telefon, do zaufanych przyjaciół, takich, którym można się wypłakać, którzy po prostu wysłuchają lub dobrze poradzą, takich, na których zawsze można liczyć, że pomogą, zostaną z dzieckiem, z psem, których możesz po prosić o wszystko - bez wstydu i zażenowania, co najwyżej odmówią. Takich ludzi, dla których ja mogłabym również być takim przyjacielem.

Kiedy już z samego rana zadam sobie takie zgubne pytanie, odpowiedzi przychodzą przez cały dzień.
Na przykład tak jak dziś, obejrzę na facebooku film, w którym tata uczy swoją córeczkę pewności siebie.
I pojawia się żal, że nie tylko nie byłam królewną tatusia, ale w ogóle od tatusia nic, poza traumatycznymi wspomnieniami nie dostałam.
Mama w nadmiarze, jakby za nich oboje, zafundowała mi totalny brak wiary w siebie, zerowe poczucie własnej wartości.
Ale ma to też drugie dno: moja córka również nie dostała i nie dostanie takiego wsparcia od ojca, którego jej wybrałam. Nie spotyka się z nią od wielu lat, zresztą biorąc pod uwagę fakt, jakim okazał się człowiekiem, pewnie lepiej dla niej.

Jestem świadoma faktu, że gdybym wybrała lepiej, nie miałabym tej właśnie mojej córeczki.
Tylko czy na tym mogę oprzeć jej przyszłe szczęście?
Zwłaszcza, że sama nie wiem, co to jest...

Wiem, że mam depresję, ale ta wiedza w niczym mi nie pomaga. Jestem samotna w związku, z którego próbuję się wyplątać, zamknęłam się w czterech ścianach, żeby pójść w miejsca, gdzie można spotkać ludzi, muszę za to zapłacić: np. na siłownię, jogę, jakiś kurs itp. A na to nie mogę sobie pozwolić. Zresztą nawet jak sobie pozwolę, mój dawny czar wyparował i jakoś nie przyciągam do siebie ludzi. Nie dziwię im się.

Takie dni jak ten dzisiejszy pozbawiają mnie nadziei, że cokolwiek się zmieni.

Nie chcę i nie lubię narzekać, dlatego po cichu łykam łzy i to co leży mi na sercu, po prostu przelewam na papier.

Chcę i muszę się uśmiechać dla mojej córki. Mam zdrowe, mądre i wspaniałe dziecko i to jest wielkie szczęście. Wiem, że wielu rodziców, którzy stracili swoje dzieci, albo spędzają dnie przy ich szpitalnych łóżkach, patrząc na ból i cierpienie swoich maleństw - chętnie by się ze mną zamienili.

Wiem i pamiętam o tym.
Ale czasem to za mało, aby obronić mnie przed tym gigantycznym smutkiem.
Smutkiem, że nigdy dla nikogo - poza córką -nie byłam najważniejsza na świecie.
Że nawet teraz nie ma ludzi, dla których byłabym ważna.
Że mogłabym zniknąć i poza moją córką nikogo by to nie obeszło.

Wiem, że zadaję najgorsze z możliwych pytań, ale dziś jest ten dzień, dziś mogę, bo już zaczęłam: dlaczego od urodzenia po dziś dzień spotykają mnie takie trudne chwile? dlaczego nie mogłam mieć fajnego dzieciństwa, z którego wyszłabym cało, niepokiereszowana fizycznie i emocjonalnie? dlaczego nie mogłam przeżyć choć jednej, szczęśliwej miłości? dlaczego nic nie umiem? dlaczego nie mogę mieć obok kochającego faceta, który dzieliłby ze mną te dobre i te gorsze dni?
dlaczego nie mam przyjaciółki, chociaż jednej? dlaczego z każdym dniem coraz bardziej się starzeję i coraz bardziej czuję się chora a tak naprawdę jeszcze nie żyłam.
Dlaczego musiałam doświadczyć po drodze tych wszystkich rzeczy, których doświadczyłam?

Brakuje mi ludzi.
Brakuje mi miłości. Mam jej w sobie tak dużo. Nie mogę uwiesić się na moim dziecku.
Nigdy tego nie mówiłam, może nawet tak nie myślałam, ale marzę o cudownym człowieku, z którym mogłabym przeżyć resztę mojego życia. Który dodawałby mi skrzydeł, inspirował, abym codziennie stawała się lepszym człowiekiem.

Nie, nie marudzę. To taki dzień. Jutro będzie lepiej.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz