Dziś zakończyłam dwu i półroczny etap mojego życia. Zaczynam
od początku znowu.
Jest mi tak bardzo źle, choć wiem, że podjęłam dobrą
decyzję.
Nie ma przy mnie nikogo, nikogusieńko, żeby mnie pocieszył i
powiedział że będzie dobrze.
Chciałabym napisać, że znowu jestem sama, ale przecież dawno
byłam sama i jego leżąca obecność w domu wcale nic nie zmieniała.
Za parę dni jadę w miejsce, do którego jestem zaproszona, a
gdzie nikt nie czeka na mnie z otwartymi rękami. Każdy inny gość jest milej
widziany ode mnie. Przez moją własną siostrę i matkę.
Persona non grata wszędzie.
Kiedy skończy się ten zasrany motyw – co bym nie robiła, jak
bardzo bym się nie starała, poświęcała siebie, ratowała i pomagała kosztem
siebie, własnego zdrowia, życia finansów – zawsze wychodzę na tą złą a mój „oprawca’
na poszkodowanego.
Czego nie widzę? Czego nie rozumiem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz